Nic nie zapowiadało tego, że nasze nastroje ulegną diametralnemu pogorszeniu pod koniec dzisiejszego dnia.
Zapłaciliśy w tartaku za więżbę, która ma być dowieziona na budowę jutro. Zanim zaczęło się ściemniać postanowiliśmy jeszcze rzucić okiem na nasz domek bo jakoś tak za nim zatęskniliśmy. No i się zaczęło.......... Najpierw stwierdziłam, że drogowcy spartaczyli wjazd na naszą posesję. Mam na myśli podjazd do bramy.
Jeszcze nie tak dawno osobiście tłumaczyłam im, jak dokładnie ma być ten wjazd umiejscowiony, tzn centralnie na przeciw garażu. A oni co? Przesunęli go w lewo tak, że trzeba będzie wjeżdżać z zakrętem, a my tak właśnie nie chcemy. Pewnie będą tłumaczyć się faktem, iż zaraz obok naszego wjazdu jest zaplanowane przejście dla pieszych, i ja też o tym wiedziałam, ale.... jak z nimi poprzednio rozmawiałam, to wszystko wydawało się być jasne i zapewnili mnie, że wjazd będzie tak jak chcę. NIc mi nie pozostaje, jak jechać tam jutro z samego rana, i wykłócać się o przeróbkę tego nieszczęsnego krawężnika. Na szczęście kostka jeszcze nie jest podprowadzona do miejsca, które trzeba zmienić.
A teraz druga rzecz, która jeszcze bardziej wyprowadziła nas wszystkich z równowagi. Otóż mieliśmy na działce choineczkę, którą posadziliśmy po Bożym Narodzeniu niecałe 2 lata temu. Świerczek był malutki ale rósł sobie ładnie i nikomu nie wadził. A tu nagle dzisiaj, po choince pozostał smutny dołek. I wiecie co, po raz kolejny przekonuję się, że niektórzy ludzie to po prostu są chamy bez kultury i poszanowania cudzej własności. Bo niby że co.... że działka nieogrodzona to sobie można hulać ile dusza zapragnie? To jest naprawdę przykre.W takich momentach nic się człowiekowi nie chce robić i ogarnia poczucie kompletnej bezradności. Teraz choinka , a potem co? To było pierwsze drzewko posadzone przez nas na naszej działeczce, nasza duma i tak się to skończyło :((((