110. 2 godziny w BOK-u ...przegięcie!!!
Nie, no, ludzie powiedzcie mi w jakim my kraju żyjemy? Pojechałam do Energi podpisać umowę o założenie licznika i przepadłam tam na 2 godziny. To normalnie jakaś paranoja!
Czy w tym kraju naprawdę nie można zająć się normalnymi sprawami, tylko trzeba siedzieć jak idiota i wpatrywać się w zegar w oczekiwaniu na bycie obsłużonym..... w BOK-U obsługują 3 osoby (na 5 stanowisk), na poczekalni pewnie z 15 interesantów a idzie to jak krew z nosa. Klientka przede mna była obsługiwana 40 minut, kurcze to chyba jakis żart.
Jak wreszcie doczekałam się i usiadłam przed łaskawą panią to i mnie zaczeło schodzić 10, 15, 20, 25 minut i mogłam prawie przysiąc, że ona tam sobie w tym komputerze pasjansa układa albo w literaki pogrywa. Tak mnie korciło, żeby jej tam zajrzeć w ten monitor, niestety nie miała okularów, bo chociaż mogłabym spróbować zobaczyć w nich odbicie monitora No więc owa pani, zapewne odgadując, że mam w głowie jakies podejrzenia, oświadczyła mi, że mają problemy z systemem, i ciągle im sie wiesza, i że jesteśmy właśnie w połowie umowy..... No ładnie, na jedno spotkanie już byłam spóżniona. W sumie siedziałam przed nią jakieś 40 minut. I co? Poczułam taka bezsilność, no bo co, do konkurencji nie pójdę, bo jej nie ma! I oni o tym dobrze wiedzą. Ten kraj musi przejść jeszcze wieeeeele zmian zanim dojdziemy do normalności. I tym miłym akcentem konczę mój wpis.
Muszę się jakoś odstresować.