74. DGP
Mamy już rozprowadzone rury do kominkowej DGP.
A wygląda to tak:
Na stryszku zostanie umieszczona turbina, która będzie rozprowadzać rurami ciepłe powietrze do pomieszczeń na poddaszu.
Mamy już rozprowadzone rury do kominkowej DGP.
A wygląda to tak:
Na stryszku zostanie umieszczona turbina, która będzie rozprowadzać rurami ciepłe powietrze do pomieszczeń na poddaszu.
Od wczoraj zastanawia mnie jedna kwestia, a mianowicie zagospodarowanie stryszku w Gracjanie.
Niby nie jest on duży (mam na myśli stryszek) i nie da się tam pochodzić, ale myślałam o przeznaczeniu go na mały składzik (na jakieś niezbyt ciężkie rzeczy typu pudełka po różnym sprzęcie, ozdoby choinkowe itp.) Będzie tam jeszcze zainstalowana turbina do DGP z kominka.
Na stryszek prowadziłyby schody chowane w suficie na poddaszu na klatce schodowej.
Jednak czytałam wczoraj opinie na ten temat i stwierdziłam, że wiele osób odradza takie rozwiązanie. Chodzi o to, że jeśli położę płytę OSB jako podłogę na stryszku, a będzie on nieogrzewany to nastąpi skraplanie zimnego powietrza, które to spowoduje przedostawanie się wilgoci przez płytę, do wełny ocieplajacej strop nad poddaszem. Jednym słowem nie brzmi to ciekawie.
W projekcie założone jest ocieplenie stropu nad poddaszem a nie całęgo dachu wełną mineralną. Czy gdyby ocieplić cały dach (także nad stryszkiem) to nie byłoby wcześniej wspomnianego problemu z wilgocią? Ja uważam osobiście, że także mogłaby się ona pojawić. No bo skoro stryszek nie będzie ogrzany to sama izolacja nie do końca wystarczy na przykład zimą. Czy może zrobić dodatkową wentylację w ścianach szczytowych?
Czy ktoś zastanawiał się nad tym problemem? Doradżcie mi proszę.
Niestety wczoraj jak na złość od rana padało, i na dodatek było raczej chłodno. Zgodnie z planem murarze mieli kopać fundamenty pod ogrodzenie.
Wstałam więc skoro świt, jadę na budowę i po drodze odbieram telefon z wiadomością, że jednak nie będzie kopania z powodu deszczu.
No cóż, trudno się mówi... ale.....
Postanowiłam wykorzystać murarzy w ten deszczowy dzień do nieco innej pracy.
A wszystko zaczęło sie tak: kilka dni temu zaczął chodzić mi po głowie pewien pomysł, najpierw nieśmiało, przemykał niby nic, a potem już nie dawał mi myśleć o niczym innym.
Powodem tegoż myślenia był pokój nad jadalnią. Za każdym razem kiedy oglądałam nasz domek właśnie tenże pokój wydawał mi się taki nijaki. Niby ma drzwi balkonowe z pięknym łukiem ale poza tym jest jakiś mały, brak mu okna (nawet dachowego, którego nie założono bo wychodziłoby w koszu)......
No i w końcu znalazłam sposób na moje zmartwienie. Zaprosiłam murarzy do demolki ściany. Wywalili więc posłusznie ściankę pomiędzy owym pokojem a garderobą należącą do pokoju nad salonem. I... nastała światłość i przestrzeń... jak miło
Zdjęcie poniżej przedstawia sciankę, która została wyburzona:
A poniżej widok garderoby, która stała się częścią pokoju po wyburzeniu lewej ścianki (szerokość garderoby wynosiła 2,15 m):
A tutaj pokój w wersji powiększonej:
Pokój wygląda zupełnie inaczej. A garderoba nie była taka konieczna, bo my z mężem będziemy mieć własną, przeogromną w naszej sypialni nad garażem. A pokój Leny nad salonem jest bardzo duży (jeszcze przez nas powiększony poprzez wydłużenie Gracjana o pół metra z tyłu) i zrobimy w nim wielką wbudowaną szafę na całej ścianie. Z powodzeniem wystarczy ona naszej córeczce aby pomieściła w niej swoje sukieneczki itp.
Na tej ścianie będzie szafa Leny zamiast garderoby:
Tak więc pokój nad jadalnią ma teraz nowe okno, i to wcale nie dachowe, a elewacyjne i można tam ustawić duże biurko. Oboje z mężem jesteśmy z tego pomysłu baaaaardzo zadowoleni. No i dobrze, że zachciało nam się demolki przed wykończeniem Gracjana bo potem było by szkoda.
Teraz musimy tylko zabudować otwór drzwiowy do garderoby, której już nie ma.
Zabraliśmy się wczoraj za wielką górę humusu która zajmowała część naszej działki. Pozostała ona z wykopów pod fundamenty i do tej pory zdążyła już całkowicie pokryć się wszelkiego rodzaju chwastami.
To zdjęcie jest z zeszłego roku (jeszcze goła góra ziemi):
Spora była, nieprawdaż?
Wreszcie przyszła ta chwila, kiedy koparka wkroczyła do ogrodu aby rozprowadzić ziemię. Było to nie lada wyzwanie ze względu na drzewa których jest u nas dość sporo. I tak murarze wycięli ich pokażną ilość przed rozpoczęciem budowy więc nie było mowy o dalszej wycince. Operator koparki nieżle się nagimnastykował, wykręcał łychę, wywijał nią i podnosił sprytnie omijając nasze brzózki i sosenki.
Tak wygląda teraz miejsce po "górze":
Miejsca niedostępne dla koparki będziemy musieli sami zaopatrzyć w ziemię przy pomocy łopaty, taczki i grabek. Myślę, że będzie to przyjemne zajęcie sprawi, że nasz ogród zacznie mieć nieco bardziej cywilizowany wygląd
Pozostało jeszcze trochę "górek" do rozgrabienia:
A tak w ogóle to uważam, że wszelkie prace związane z budową i jej otoczeniem sa przyjemne bo przecież robimy to dla siebie i spełniamy powoli swoje marzenie o własnym domu i ogrodzie
Właściwie to myślę już o ogrodzeniu od dłuższego czasu. Czekałam jedynie na wykonawcę. W końcu coś się ruszyło.
Wczoraj podpisałam z nim umowę o wykonanie ogrodzenia z bloczka betonowego z dwóch stron działki. W sumie wyjdzie około 70 mb więc nie mało niestety.
Ogrodzenie będzie częściowo murowane a częściowo z przęseł stalowych. Kolor będzie taki sam jak na elewacji.(jeszcze dokładnie nie wybrałam )
Panowie mają wejść w poniedziałek 14 czerwca z samego rana i zabrać się ostro(miejmy nadzieję) do pracy. Wygląda na to że będzie na budowie gwarno bo montażyści kominkowi będą również działać tylko wewnątrz domu.
Zakupiłam wczoraj część materiałów do budowy ogrodzenia, tzn.
- 800 szt bloczka betonowego,
- drut żebrowany 12 oraz gładki 6 na skręcenie belek,
- paletę cementu.
Zostało nam trochę piasku z posadzek więc resztę zamówię pewnie za kilka dni.
Oby tylko nie lało od poniedziałku